czwartek, 30 lipca 2015

"Ukochany z piekła rodem" Alek Rogoziński



Tegoroczny powrót z wakacji miałam zaplanowany dość intensywnie, a to przez podróż trzema pociągami: TLK, Pendolino i Trójmiejską SKM-ką. Postanowiłam się nie nudzić podczas kilku godzin jazdy, więc dla towarzystwa zabrałam ze sobą "Ukochanego z piekła rodem". Muszę przyznać, że sprawdził się ten towarzysz podróży rewelacyjnie, co bardzo mnie ucieszyło, tym bardziej, że jest to debiutancka powieść Alka Rogozińskiego - filologa z wykształcenia, a dziennikarza z zawodu.

Joanna zbliżająca się do 40-tki autorka romansów wcale nie wygląda na swój wiek, więc nie powinno nikogo dziwić zainteresowanie młodszego o ponad 10 lat mężczyzny. Tylko czy aby na pewno nowy ukochany jest tak zupełnie bezinteresowny? Fakt, że został zamordowany oraz informacje, jakie wychodzą w wyniku tego zdarzenia na światło dzienne, zaczyna poddawać w wątpliwość jego nagły afekt do pisarki. Znalezienie mordercy, którego podejmuje się główna bohaterka wraz ze swoją przyjaciółką, a jednocześnie menedżerką, Betty, będzie powodem wielu mniej lub bardziej zabawnych sytuacji. Czy kobietom uda się rozwiązać zagadkę przed policją i czego się jeszcze mogą dowiedzieć podczas swojego śledztwa? Między innymi na te pytanie odpowiedź czeka na kartach powieści "Ukochany z piekła rodem".

Autor na początku książki zaznajamia nas z bohaterami, pokrótce ich opisując. Zamysł ten trochę mnie rozpraszał podczas lektury, ponieważ w momencie pojawiania się nowego bohatera wracałam do początku, aby przypomnieć sobie jak ta postać została podsumowana. Niemniej jednaj nie można nic zarzucić autorowi, ponieważ bohaterowie zostali ciekawie wykreowani oraz obdarzeni wieloma przywarami charakterystycznymi dla ich zawodów, między innymi beztroska pisarka-celebrytka nie przywiązująca wagi do pieniędzy czy paparazzi goniący niemal po trupach za "dobrym" zdjęciem. Autor bardzo trafnie też przedstawił potrzebę miłości - przecież każda kobieta (nawet 40-letnia) chce być kochana i nie doszukuje ukrytych motywów ukochanego (nawet jeżeli jest sporo młodszy).

Intryga została interesująco skonstruowana i chociaż mój pierwszy typ się sprawdził, to to co działo się "po drodze", motywy i wątki wychodzące na światło dzienne, potrafiły niejednokrotnie zaskoczyć. Akcja toczy się szybko, a całość jest napisana tak, że trudno się oderwać od lektury.

Dodatkowym autem jest okładka: seksowna dziewczyna w czerwonej sukience z siekierą w ręce... przyciąga wzrok i uwagę, nie pozwalając przejść obojętnie obok tej książki.

Podsumowując, Alek Rogoziński napisał bardzo przyjemną i ciekawą powieść z pogranicza kryminału i obyczajówki. Udowodnił tym samym, że debiut wcale nie musi być trudny, a zadowolonych czytelników można zyskać bardzo szybko i to w dużej ilości. Polecam zdecydowanie, idealna lektura na lato. 

Ocena: 5/6.


Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi III...


piątek, 17 lipca 2015

Natasza Socha i jej "Rosół z kury domowej"



Natasza Socha to autorka, która ma na swoim koncie kilka książek, m.in. są to "Macocha" i "Maminsynek", które przeczytałam i bardzo mile wspominam. Oprócz pisania książek prowadzi wraz z Moniką Paluszkiewicz bloga chilifiga, którego dość często odwiedzam w poszukiwaniu interesujących i zdrowych, niejednokrotnie odchudzonych, przepisów. Nic więc dziwnego, że skoro miałam możliwość zapoznać się z najnowszą książką tej autorki, sięgnęłam po nią  bez zastanawiania, zwłaszcza że tytuł "Rosół z kury domowej" jest wielce intrygujący.

Wiktoria - szczęśliwa żona, spełniająca się jako tak zwana pospolita "kura domowa". Chociaż nie, wróć! Wcale nie pospolita, bo czy każdy wie w jaki sposób pozbyć się plam z kawy, krwi, rdzy, a nawet szpinaku? Albo w jaki sposób właściwie użytkować parownik bambusowy i inne bardziej lub mniej egzotyczne sprzęty kuchenne? Albo jakie są zasady przechowywania różnego rodzaju dokumentów? A najdziwniejsze jest to, że to wszystko ją satysfakcjonuje, a spełnianie życzeń ukochanego męża to cel jej życia. Hmm... Dopóki mąż się nie znudzi i nie znajdzie sobie innego modelu... Co wtedy? 

Po rozstaniu z mężem Wiktora wyjeżdża do Niemiec do swojej ciotki Klary, gdzie poznaje trzy różne kobiety Leę, Judith i Marę. Każda z nich jest uwikłana w dość toksyczne związki, które mają jeden wspólny mianownik, a mianowicie zagubienie samej siebie oraz przeistoczenie się niemalże w męskie podnóżki. Mimo iż historie bohaterek są zupełnie różne to jakże bardzo prawdziwe... Dziewczyny zaprzyjaźniają się i odnajdują sposób, aby odnaleźć siebie, postawić własną osobę na piedestale i zacząć walczyć o bycie spełnioną. Sposób, który bardzo mi się spodobał i podejrzewam, że przypadnie do gustu większości kobiet, chociaż na początku może wydawać się zbyt odważny i ekstrawagancki. Czy bohaterkom uda się postawić na swoim i odnaleźć szczęście?

Książka bardzo plastycznie pokazuje jak można się zatracić w związku z niekorzyścią dla siebie, jak można się bezkompromisowo poświęcić dla drugiej osoby i jakie bywają tego efekty. Powieść jest prawdziwa, opisuje realne kobiety, miałam wrażenie, że każdą gdzieś już poznałam, a nawet w każdej mogłam odnaleźć cząstkę siebie. To jest właśnie sztuka napisać książkę o zwyczajnych problemach, zwyczajnych osobach w niezwyczajny sposób, dzięki czemu lektura jest czystą przyjemnością. Powieść daje także nadzieję na to, że każda kobieta może odnaleźć swoje szczęście, chociaż każda dojdzie do tego inną drogą. W tej książce najważniejsze są kobiety i tak powinno być również w życiu.

A na zakończenie mamy bonus - smakowite przepisy, z których możemy skorzystać i oddać się przyjemności konsumpcji smakołyków.

"Rosół z kury domowej" to kolejna udana powieść Nataszy Sochy, pełna pozytywnej energii i specyficznego poczucia humoru. Według mnie obowiązkowa pozycja dla każdej kobiety, ale także mężczyźni powinni się z nią zapoznać. Przeciwdziałajmy "ukurzaniu"!

Ocena: 5/6.

Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi III...