niedziela, 30 marca 2014

"Przepis na łapanie motyli" Ewa Zadara

Od jakiegoś czasu lubię poznawać polskich autorów, z którymi nie miałam do tej pory do czynienia. Tym razem w bibliotece trafiłam na "Przepis na łapanie motyli" Ewy Zadary. Jest to jak na razie jedyna powieść autorki.

Z opisu na okładce wydawać by się mogło, że będzie to interesująca pozycja o odnajdywaniu siebie w pewnym wieku. Niestety w moim odczuciu książka jest koszmarna. Okropnie przegadana. Główna bohaterka Ewelina, oraz narratorka w jednej osobie, nie robi nic innego tylko filozofuje. I kiedy ma się już wrażenie, że zaczyna się akcja właściwa, to pojawiają się dygresje, opisy zdarzeń z przeszłości i wiele, wiele przemyśleń bohaterki, które najzwyczajniej nużą czytelnika. Oprócz tego Ewelina pokazuje siebie jako elokwentną, oczytaną, lubującą się w kulturze wyższej, ale jej zachowania temu przeczą. Jest strasznie arogancka, wulgarna, a nawet chamska. 

Bardzo się męczyłam podczas tej lektury, ale dotrwałam do końca, chociaż wydawało mi się to niemożliwe. Kilka razy odkładałam ją na półkę z nastawieniem, że już do niej nie wrócę, ale mam podejście, że zaczętą książkę należy skończyć, że być może za stronę, dwie okaże się jednak warta poświęconego jej czasu. Niestety nie dzieje się tak w przypadku "Przepisu na łapanie motyli". Interesujący opis i okładka to jedyne plusy tej powieści. Chociaż nie twierdzę, że komuś innemu nie mogłaby przypaść do gustu. Jeżeli nie macie oporów przed odłożeniem niedokończonej książki to możecie spróbować, być może Wam się spodoba. Jeżeli jednak, tak jak ja, dokańczacie zaczęte powieści, to lepiej nie sięgać po tę trzystustronicową przefilozofowaną opowieść.

Ocena: 2/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi II.

poniedziałek, 10 marca 2014

John Burdett "Bangkok 8"



John Burdett to z zawodu prawnik, który przez wiele lat pracował w Hongkongu. Azjatycki klimat zauroczył go tak bardzo, że postanowił zostać pisarzem, a następnie zamieszkał w Bangkoku. Oczarowanie tym krajem widać w jego powieściach. Ja swoją przygodę z autorem rozpoczęłam od książki "Bangkok 8", którą zaliczam do lutowej trójki e-pik w kategorii "Jaki kraj, taki obyczaj - książka opisująca życie w danym państwie".

Akcja powieści toczy się w Bangkoku, a jej tytuł nawiązuje do rewiru ósmego, w którym pracuje główny bohater detektyw Sonchai Jitleecheep. Sonchai prowadzi śledztwo w sprawie śmierci amerykańskiego żołnierza oraz swojego przyjaciela Piczai. Jego głównym celem jest nie tyle co wykrycie sprawcy, ile zemszczenie się na winnych za śmierć Piczai. W wyjaśnieniu  sprawy pomaga mu oddelegowana agentka FBI, a wszystkie ślady prowadzą do handlarzy nefrytu, czy słusznie? Generalnie sama zagadka nie jest w żaden sposób zaskakująca, czytelnik jest bardzo wyraźnie prowadzony przez Sonchai, który jest także narratorem całej historii. Nie mniej jednak czyta się tę pozycję ze sporą przyjemnością.

Książka jest interesująca dzięki opisanemu w niej Bangkokowi - egzotyczne miasto  wraz z panującą w nim zastraszającą degrengoladą, która dla Tajów jest czymś naturalnym, natomiast ludzi zachodu może szokować i zniesmaczać. Historia ciekawa, chociaż w naszych, europejskich realiach raczej nie mająca możliwości zaistnienia. Tajlandia, a dokładniej Bangkok, jawi się jako kraj przepełniony prostytucją, narkotykami oraz łapówkarstwem w szeregach policji.

W moim odczuciu ni to kryminał, ni to thriller, za to bardziej swego rodzaju studium specyfiki Tajlandii i buddyzmu. Historia nie jest nieprzewidywalna, ale zyskuje dzięki rozważaniom Sonchai oraz klimatowi Bangkoku. Na pewno jest to ciekawa pozycja dla wszystkich interesujących się kulturą azjatycką oraz buddyzmem, jak również tych, którzy nie mieli do czynienia z takimi tematami, ale lubią poszerzać swoje horyzonty.

Ocena: 4/6.

Książka przeczytana w ramach wyzwania: lutowa Trójka e-pik.