Od jakiegoś czasu lubię poznawać polskich autorów, z którymi nie miałam do tej pory do czynienia. Tym razem w bibliotece trafiłam na "Przepis na łapanie motyli" Ewy Zadary. Jest to jak na razie jedyna powieść autorki.
Z opisu na okładce wydawać by się mogło, że będzie to interesująca pozycja o odnajdywaniu siebie w pewnym wieku. Niestety w moim odczuciu książka jest koszmarna. Okropnie przegadana. Główna bohaterka Ewelina, oraz narratorka w jednej osobie, nie robi nic innego tylko filozofuje. I kiedy ma się już wrażenie, że zaczyna się akcja właściwa, to pojawiają się dygresje, opisy zdarzeń z przeszłości i wiele, wiele przemyśleń bohaterki, które najzwyczajniej nużą czytelnika. Oprócz tego Ewelina pokazuje siebie jako elokwentną, oczytaną, lubującą się w kulturze wyższej, ale jej zachowania temu przeczą. Jest strasznie arogancka, wulgarna, a nawet chamska.
Bardzo się męczyłam podczas tej lektury, ale dotrwałam do końca, chociaż wydawało mi się to niemożliwe. Kilka razy odkładałam ją na półkę z nastawieniem, że już do niej nie wrócę, ale mam podejście, że zaczętą książkę należy skończyć, że być może za stronę, dwie okaże się jednak warta poświęconego jej czasu. Niestety nie dzieje się tak w przypadku "Przepisu na łapanie motyli". Interesujący opis i okładka to jedyne plusy tej powieści. Chociaż nie twierdzę, że komuś innemu nie mogłaby przypaść do gustu. Jeżeli nie macie oporów przed odłożeniem niedokończonej książki to możecie spróbować, być może Wam się spodoba. Jeżeli jednak, tak jak ja, dokańczacie zaczęte powieści, to lepiej nie sięgać po tę trzystustronicową przefilozofowaną opowieść.
Ocena: 2/6
Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi II.
Z opisu na okładce wydawać by się mogło, że będzie to interesująca pozycja o odnajdywaniu siebie w pewnym wieku. Niestety w moim odczuciu książka jest koszmarna. Okropnie przegadana. Główna bohaterka Ewelina, oraz narratorka w jednej osobie, nie robi nic innego tylko filozofuje. I kiedy ma się już wrażenie, że zaczyna się akcja właściwa, to pojawiają się dygresje, opisy zdarzeń z przeszłości i wiele, wiele przemyśleń bohaterki, które najzwyczajniej nużą czytelnika. Oprócz tego Ewelina pokazuje siebie jako elokwentną, oczytaną, lubującą się w kulturze wyższej, ale jej zachowania temu przeczą. Jest strasznie arogancka, wulgarna, a nawet chamska.
Bardzo się męczyłam podczas tej lektury, ale dotrwałam do końca, chociaż wydawało mi się to niemożliwe. Kilka razy odkładałam ją na półkę z nastawieniem, że już do niej nie wrócę, ale mam podejście, że zaczętą książkę należy skończyć, że być może za stronę, dwie okaże się jednak warta poświęconego jej czasu. Niestety nie dzieje się tak w przypadku "Przepisu na łapanie motyli". Interesujący opis i okładka to jedyne plusy tej powieści. Chociaż nie twierdzę, że komuś innemu nie mogłaby przypaść do gustu. Jeżeli nie macie oporów przed odłożeniem niedokończonej książki to możecie spróbować, być może Wam się spodoba. Jeżeli jednak, tak jak ja, dokańczacie zaczęte powieści, to lepiej nie sięgać po tę trzystustronicową przefilozofowaną opowieść.
Ocena: 2/6
Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi II.
No tak, sięganie w ciemno po książki nieznanych nam autorów, niesie za sobą właśnie takie ryzyko. :/
OdpowiedzUsuńOkładka i opis zachęcały, niestety zawartość książki pozostawia wiele do życzenia.
Usuń