Dawno mnie nie było... Jednak stwierdzam, że praca zawodowa plus wychowywanie dwójki dzieci plus zajmowanie się jako-tako domem, nie sprzyja zbytnio blogowaniu. Nie mniej jednak czytania nie odstawiłam na boczny tor, tylko opisywanie wrażeń z lektury gdzieś mi się zagubiło. Być może uda mi się chociaż niektóre książki opisać, bo są tego naprawdę warte. Taką właśnie powieścią jest "Ballada o ciotce Matyldzie" Magdaleny Witkiewicz.
Magdalena Witkiewicz - polska autorka, nie będę ukrywać, że jedna z moich ulubionych, gdańszczanka, matka, żona, a do niedawna współwłaścicielka firmy marketingowej, teraz skupia się na dawaniu przyjemności nam - czytelnikom, pisząc kolejne cudowne książki. Ja już kilka jej powieści mam na koncie, ale sukcesywnie nadrabiam braki i jakiś czas temu przyszła pora na "Balladę o ciotce Matyldzie".
Główna bohaterka - Joanna, po stracie rodziców, zostaje sama na świecie, a w jej wkraczaniu w dorosłość pomaga tytułowa ciotka Matylda. Czytelnik poznaje obydwie bohaterki w momencie, kiedy Joanna jest w ciąży i w niedługim czasie spodziewa się rozwiązania, a ciotka Matylda postanawia umrzeć i obliguje Joankę, aby dała córce na imię Matylda. A to dlatego, że "nic w przyrodzie nie ginie" i "liczba Matyld musi być stała". Kiedy na świecie pojawia się maleństwo okazuje się, że Joanka musi sobie radzić sama, ponieważ jej mąż zajmuje się jakimiś skałami w odległych krańcach świata i rzadko bywa w domu, a ciotka w tym samym czasie umiera. Ale czy aby na pewno Joanka może liczyć tylko na siebie? Kim jest dwóch, ogolonych na łyso, przypakowanych, facetów, którzy odwiedzają Joannę w szpitalu? Udziały w jakiej firmie dostanie w spadku? I jaki może mieć to wpływ na dalsze życie bohaterki? Czy Joanka odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Jak poradzi sobie w nowych warunkach z macierzyństwem?
Dla osób znających twórczość Magdaleny Witkiewicz ciotka Matylda może się kojarzyć z Zofią Kruk z "Milaczka" - tak było w moim przypadku. Żadna tam zasuszona staruszka, tylko energiczna i energetyczna kobieta w sile wieku, która dobrze wie czego chce i nikt jej niczym nie omami. Joanna to sympatyczna młoda kobieta, borykająca się z wieloma problemami, które nie są obce większości kobiet. Bohaterki są, jak zwykle, rzeczywiste i pozytywne - to taki znak rozpoznawczy autorki, do którego nas przyzwyczaiła, dzięki temu większość czytelniczek może się identyfikować z bohaterkami.
Dla osób znających twórczość Magdaleny Witkiewicz ciotka Matylda może się kojarzyć z Zofią Kruk z "Milaczka" - tak było w moim przypadku. Żadna tam zasuszona staruszka, tylko energiczna i energetyczna kobieta w sile wieku, która dobrze wie czego chce i nikt jej niczym nie omami. Joanna to sympatyczna młoda kobieta, borykająca się z wieloma problemami, które nie są obce większości kobiet. Bohaterki są, jak zwykle, rzeczywiste i pozytywne - to taki znak rozpoznawczy autorki, do którego nas przyzwyczaiła, dzięki temu większość czytelniczek może się identyfikować z bohaterkami.
Historia po prawdzie jest przewidywalna, ale wcale nie psuje nam to przyjemności z czytania, odbiór powieści jest mega pozytywny. Na uwagę zasługuje ciekawe zastosowanie retrospekcyjnych wstawek oraz korespondencji Matyldy i Joanki, dzięki którym lepiej poznajemy główne bohaterki, jednocześnie będąc świadkami bieżących wydarzeń.
"Ballada o ciotce Matyldzie" to kolejna bardzo dobra i optymistyczna powieść Magdaleny Witkiewicz. Zdecydowanie polecam.
Ocena: 5/6.
Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi II...
"Ballada o ciotce Matyldzie" to kolejna bardzo dobra i optymistyczna powieść Magdaleny Witkiewicz. Zdecydowanie polecam.
Ocena: 5/6.
Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi II...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz