Natasza Socha to autorka, która ma na swoim koncie kilka książek, m.in. są to "Macocha" i "Maminsynek", które przeczytałam i bardzo mile wspominam. Oprócz pisania książek prowadzi wraz z Moniką Paluszkiewicz bloga chilifiga, którego dość często odwiedzam w poszukiwaniu interesujących i zdrowych, niejednokrotnie odchudzonych, przepisów. Nic więc dziwnego, że skoro miałam możliwość zapoznać się z najnowszą książką tej autorki, sięgnęłam po nią bez zastanawiania, zwłaszcza że tytuł "Rosół z kury domowej" jest wielce intrygujący.
Wiktoria - szczęśliwa żona, spełniająca się jako tak zwana pospolita "kura domowa". Chociaż nie, wróć! Wcale nie pospolita, bo czy każdy wie w jaki sposób pozbyć się plam z kawy, krwi, rdzy, a nawet szpinaku? Albo w jaki sposób właściwie użytkować parownik bambusowy i inne bardziej lub mniej egzotyczne sprzęty kuchenne? Albo jakie są zasady przechowywania różnego rodzaju dokumentów? A najdziwniejsze jest to, że to wszystko ją satysfakcjonuje, a spełnianie życzeń ukochanego męża to cel jej życia. Hmm... Dopóki mąż się nie znudzi i nie znajdzie sobie innego modelu... Co wtedy?
Po rozstaniu z mężem Wiktora wyjeżdża do Niemiec do swojej ciotki Klary, gdzie poznaje trzy różne kobiety Leę, Judith i Marę. Każda z nich jest uwikłana w dość toksyczne związki, które mają jeden wspólny mianownik, a mianowicie zagubienie samej siebie oraz przeistoczenie się niemalże w męskie podnóżki. Mimo iż historie bohaterek są zupełnie różne to jakże bardzo prawdziwe... Dziewczyny zaprzyjaźniają się i odnajdują sposób, aby odnaleźć siebie, postawić własną osobę na piedestale i zacząć walczyć o bycie spełnioną. Sposób, który bardzo mi się spodobał i podejrzewam, że przypadnie do gustu większości kobiet, chociaż na początku może wydawać się zbyt odważny i ekstrawagancki. Czy bohaterkom uda się postawić na swoim i odnaleźć szczęście?
Książka bardzo plastycznie pokazuje jak można się zatracić w związku z niekorzyścią dla siebie, jak można się bezkompromisowo poświęcić dla drugiej osoby i jakie bywają tego efekty. Powieść jest prawdziwa, opisuje realne kobiety, miałam wrażenie, że każdą gdzieś już poznałam, a nawet w każdej mogłam odnaleźć cząstkę siebie. To jest właśnie sztuka napisać książkę o zwyczajnych problemach, zwyczajnych osobach w niezwyczajny sposób, dzięki czemu lektura jest czystą przyjemnością. Powieść daje także nadzieję na to, że każda kobieta może odnaleźć swoje szczęście, chociaż każda dojdzie do tego inną drogą. W tej książce najważniejsze są kobiety i tak powinno być również w życiu.
A na zakończenie mamy bonus - smakowite przepisy, z których możemy skorzystać i oddać się przyjemności konsumpcji smakołyków.
"Rosół z kury domowej" to kolejna udana powieść Nataszy Sochy, pełna pozytywnej energii i specyficznego poczucia humoru. Według mnie obowiązkowa pozycja dla każdej kobiety, ale także mężczyźni powinni się z nią zapoznać. Przeciwdziałajmy "ukurzaniu"!
Ocena: 5/6.
Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi III...
"Rosół z kury domowej" to kolejna udana powieść Nataszy Sochy, pełna pozytywnej energii i specyficznego poczucia humoru. Według mnie obowiązkowa pozycja dla każdej kobiety, ale także mężczyźni powinni się z nią zapoznać. Przeciwdziałajmy "ukurzaniu"!
Ocena: 5/6.
Książka przeczytana w ramach wyzwania: Polacy nie gęsi III...
Rzadko czytam tego typu pozycje, ale długie letnie wieczory sprzyjają takiej lekturze. Chyba się skuszę. :)
OdpowiedzUsuń