Początek roku rozpoczęłam postanowieniem, żeby w końcu przeczytać książki, które powiększyły moją biblioteczkę w poprzednich latach. I całkiem nieźle mi ten początek wyszedł, na pierwszy ogień ruszyłam "Houtson, mamy problem" Katarzyny Grocholi. Do tej pory lekko mnie odstraszała grubość tej pozycji, ale skoro ma się postanowienie noworoczne, to trzeba się do niego dostosować. Chociaż jakby nie patrzeć, proza pani Grocholi jest na takim poziomie, że nie miałam się czego obawiać.
Główny bohater Jeremiasz jest samotny i liże rany po niedawnym rozstaniu z partnerką, która wydawała się być kobietą jego życia. Ale jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli... A w przypadku Jeremiasza widać to aż nadto. Wiele rzeczy mu nie wychodzi i trafiają mu się sytuacje tak absurdalne, że tytuł "Houston, mamy problem" jest jak najbardziej adekwatny. Dodam, że podczas czytania niejednokrotnie nasuwało mi się skojarzenie z filmem "Nic śmiesznego" i jego głównym bohaterem Adasiem Miauczyńskim...
Narracja z punktu widzenia mężczyzny jest bardzo ciekawa i wciągająca, a sam bohater sprawia sympatyczne wrażenie i nie da się go nie lubić. Sama historia jest raczej przewidywalna, ale i tak sprawia wiele przyjemności podczas czytania. Ostatnie 300 stron pochłonęłam w ciągu jednego dnia, co u mnie, odkąd jestem szczęśliwą matką dwójki rozrabiaków, zdarza się bardzo, bardzo rzadko. I niech to będzie najlepsza z możliwych rekomendacja, dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać tej powieści.
Ocena: 5/6.
Główny bohater Jeremiasz jest samotny i liże rany po niedawnym rozstaniu z partnerką, która wydawała się być kobietą jego życia. Ale jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli... A w przypadku Jeremiasza widać to aż nadto. Wiele rzeczy mu nie wychodzi i trafiają mu się sytuacje tak absurdalne, że tytuł "Houston, mamy problem" jest jak najbardziej adekwatny. Dodam, że podczas czytania niejednokrotnie nasuwało mi się skojarzenie z filmem "Nic śmiesznego" i jego głównym bohaterem Adasiem Miauczyńskim...
Narracja z punktu widzenia mężczyzny jest bardzo ciekawa i wciągająca, a sam bohater sprawia sympatyczne wrażenie i nie da się go nie lubić. Sama historia jest raczej przewidywalna, ale i tak sprawia wiele przyjemności podczas czytania. Ostatnie 300 stron pochłonęłam w ciągu jednego dnia, co u mnie, odkąd jestem szczęśliwą matką dwójki rozrabiaków, zdarza się bardzo, bardzo rzadko. I niech to będzie najlepsza z możliwych rekomendacja, dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać tej powieści.
Ocena: 5/6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz