Mimo iż rozpoczynam dopiero swoją przygodę z "blogowaniem", to mam już na swoim koncie kilka recenzji, zamieszczanych na nakanapie.pl. Taką właśnie recenzją jest poniższy tekst.
"Krawędź czasu" jest pierwszą powieścią Krzysztofa Piskorskiego, po
którą sięgnęłam. Oprócz niej autor napisał: orientalno-fantastyczną
trylogię "Opowieść Piasków", wyróżnianą alternatywną historię "Zadra"
oraz wiele opowiadań publikowanych w antologiach i magazynach, a także
zajmował się tworzeniem gier RPG.
"Krawędź czasu" należy do podgatunku fantastyki naukowej określonego
mianem steampunk, który cechuje się tym, że technologia otaczająca
bohaterów jest oparta na mechanice, a akcja utworów toczy się
najczęściej w epoce wiktoriańskiej, którą można określić jako erę
rewolucji technicznej.
Okładka wykonana jest w taki sposób, aby wyglądała na trójwymiarową i
przyciągała wzrok. Patrząc na nią zagłębiamy się w świat pełen zębatek i
mechanicznych części. Kiedy wzięłam tę książkę do ręki, bardzo mi się
spodobała, ale po spojrzeniu na poszarzałe brzegi stron wrażenie to
osłabło. Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ jest to zamierzony efekt.
Każda ze stron jest ozdobiona małym ilustrowanym elementem, a pierwsza
strona każdego rozdziału posiada większą ilustrację. Oprócz tego, na
niektórych kartach powieści znajdują się całostronicowe rysunki. Wygląda
to naprawdę bardzo interesująco i dodatkowo sprawia przyjemność podczas
czytania.
Główny bohater Maksym uciekając przed policją trafia do XIX-wiecznego
miasta, do dzielnicy, w której czas jest pojęciem względnym, o czym
szybko się przekonuje. Próbuje on odnaleźć drogę do swojej
rzeczywistości. Równolegle, w innej części miasta, pojawia się nikomu
nieznany osobnik, z widocznymi śladami ciężkich przeżyć. Przed
Franciszkiem, bo takie imię przyjmuje niepamiętający swojej przeszłości
mężczyzna, trudne zadanie przypomnienia sobie swojej historii. Akcja
powieści toczy się wielowątkowo, a w trakcie czytania przekonujemy się,
jak poszczególne zdarzenia się zazębiają. A wszystko to dzięki dziwnej
maszynie znajdującej się na obrzeżach miasta, w dawno zapomnianej
dzielnicy, gdzie kabała i magia łączy się z technologią i mechaniką.
Przeskoki, pomiędzy wydarzeniami dotyczącymi obu bohaterów, zapewniają
stałe napięcie podczas czytania. I chociaż w pewnym momencie zaczynamy
się domyślać dalszego rozwoju wypadków, nie wpływa to negatywnie na
odbiór powieści.
Książka jest bardzo wciągająca, czytałam ją niecierpliwie
przewracając strony, żeby jak najszybciej poznać dalsze losy postaci.
Było to moje pierwsze spotkanie zarówno z tą odmianą fantastyki, jak i
autorem, ale myślę, że nie ostatnie. Utwór ten polecam zadeklarowanym
fanom fantastyki oraz osobom, które, podobnie do mnie, dopiero zaczynają
swoją przygodę z tym gatunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz