piątek, 2 listopada 2012

Zabawa z tykającym zegarem

     Mimo iż rozpoczynam dopiero swoją przygodę z "blogowaniem", to mam już na swoim koncie kilka recenzji, zamieszczanych na nakanapie.pl. Taką właśnie recenzją jest poniższy tekst.

     "Krawędź czasu" jest pierwszą powieścią Krzysztofa Piskorskiego, po którą sięgnęłam. Oprócz niej autor napisał: orientalno-fantastyczną trylogię "Opowieść Piasków", wyróżnianą alternatywną historię "Zadra" oraz wiele opowiadań publikowanych w antologiach i magazynach, a także zajmował się tworzeniem gier RPG.

     "Krawędź czasu" należy do podgatunku fantastyki naukowej określonego mianem steampunk, który cechuje się tym, że technologia otaczająca bohaterów jest oparta na mechanice, a akcja utworów toczy się najczęściej w epoce wiktoriańskiej, którą można określić jako erę rewolucji technicznej.

       Okładka wykonana jest w taki sposób, aby wyglądała na trójwymiarową i przyciągała wzrok. Patrząc na nią zagłębiamy się w świat pełen zębatek i mechanicznych części. Kiedy wzięłam tę książkę do ręki, bardzo mi się spodobała, ale po spojrzeniu na poszarzałe brzegi stron wrażenie to osłabło. Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ jest to zamierzony efekt. Każda ze stron jest ozdobiona małym ilustrowanym elementem, a pierwsza strona każdego rozdziału posiada większą ilustrację. Oprócz tego, na niektórych kartach powieści znajdują się całostronicowe rysunki. Wygląda to naprawdę bardzo interesująco i dodatkowo sprawia przyjemność podczas czytania.

      Główny bohater Maksym uciekając przed policją trafia do XIX-wiecznego miasta, do dzielnicy, w której czas jest pojęciem względnym, o czym szybko się przekonuje. Próbuje on odnaleźć drogę do swojej rzeczywistości. Równolegle, w innej części miasta, pojawia się nikomu nieznany osobnik, z widocznymi śladami ciężkich przeżyć. Przed Franciszkiem, bo takie imię przyjmuje niepamiętający swojej przeszłości mężczyzna, trudne zadanie przypomnienia sobie swojej historii. Akcja powieści toczy się wielowątkowo, a w trakcie czytania przekonujemy się, jak poszczególne zdarzenia się zazębiają. A wszystko to dzięki dziwnej maszynie znajdującej się na obrzeżach miasta, w dawno zapomnianej dzielnicy, gdzie kabała i magia łączy się z technologią i mechaniką. Przeskoki, pomiędzy wydarzeniami dotyczącymi obu bohaterów, zapewniają stałe napięcie podczas czytania. I chociaż w pewnym momencie zaczynamy się domyślać dalszego rozwoju wypadków, nie wpływa to negatywnie na odbiór powieści.

      Książka jest bardzo wciągająca, czytałam ją niecierpliwie przewracając strony, żeby jak najszybciej poznać dalsze losy postaci. Było to moje pierwsze spotkanie zarówno z tą odmianą fantastyki, jak i autorem, ale myślę, że nie ostatnie. Utwór ten polecam zadeklarowanym fanom fantastyki oraz osobom, które, podobnie do mnie, dopiero zaczynają swoją przygodę z tym gatunkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz