wtorek, 8 października 2013

Monika Szwaja i "Zapiski stanu poważnego"






Tytuł: Zapiski stanu poważnego
Autor: Monika Szwaja
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2004




Kolejną książką napisaną przez Monikę Szwaję, którą pochłonęłam z przyjemnością są "Zapiski stanu poważnego". Z książką wstrzeliłam się idealnie w październikową Trójkę e-pik w kategorię z motywem morza lub oceanu.


Tym razem poznajemy Wikę Sokołowską redaktorkę szczecińskiej telewizji, która  w wyniku przypadkowego epizodu zachodzi w ciążę. Tatuś dziecka jest w trakcie przygotowań do ślubu z inną, więc Wika postanawia zająć się wszystkim sama i nie egzekwuje z jego strony odpowiedzialnych zachowań. W końcu ma do pomocy swoją rodzinę: rodziców oraz siostrę z mężem i bratanka. Niestety jej własny ojciec jest wyznawcą dość tradycyjnej teorii, że dziecko musi mieć ojca, jest nawet zdolny do tego, aby w imieniu córki dać ogłoszenie matrymonialne. Doprowadza to oczywiście do oziębienia stosunków rodzinnych, pomimo faktu, że wszyscy mieszkają w jednym domu. Na szczęście los bywa dla Wiki łaskawy i podczas reportażu o aferze szprotkowej na Morzu Bałtyckim poznaje głównego bohatera tejże afery - Tymona Wojtyńskiego. Między nimi zaczyna wykluwać się jakieś uczucie, tylko czy to uczucie będzie miało możliwość w pełni rozkwitnąć? Czy piętrzące się przeciwności pozwolą bohaterom odnaleźć swoje szczęście?

Podczas lektury możemy obserwować ambitną, samowystarczalną i zaradną kobietę, która pomimo trudnej sytuacji radzi sobie wyśmienicie, nie zwalniając za bardzo kroku. Tak zwany stan błogosławiony bywa czasami bardzo trudny i wyczerpujący dla kobiet, ale Wice to nie przeszkadza i ciągle przygotowuje reportaże oraz wielkie imprezy telewizyjne, nawet pomimo zagrożenia ciąży. Pracuje na wysokich obrotach, a nawet wyrusza promem do Danii, podczas okropnej listopadowej pogody niesprzyjającej rejsom. 

Bardzo ładnie jest przedstawione, że ciąża to nie choroba i można robić wszystko, byleby z głową. Nie podobał mi się jedynie fakt, że Wika nie stroniła od alkoholu. Nie to żeby się upijała do nieprzytomności, nie mniej jednak tu kieliszek wina, tam piwko. Jakoś mi się to kłóci z ciążą. Może dlatego, że całkiem niedawno i ja się kulałam z maleństwem w brzuchu i trunków procentowych zdecydowanie nie tykałam.

Cała książka jest pamiętnikowym zapisem z punktu widzenia głównej bohaterki, nakreślonym lekkim i zabawnym stylem. Czytelnik, który zna już twórczość autorki, na pewno zauważy podobieństwo pomysłów w stosunku do innych jej książek, nie przeszkadza to jednak podczas lektury.

Z pełną odpowiedzialności mogę stwierdzić, że jest to kolejna dobra książka obyczajowa pani Moniki. Polecam ją zarówno fanom pisarki, jak i tym, którzy nie mieli jeszcze okazji czytać jej książek. Dla wszystkich, którzy lubią optymistyczne powieści obyczajowe.

Ocena: 4/6.

3 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o tę autorkę, to najbardziej lubię cykl o dziewicach. ;)
    "Zapiski..." podobały mi się nieco mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cykl o dziewicach nie ma sobie równych - też bardzo lubię. :)

      Usuń
  2. Czytałam wszystkie książki pani Moniki, uwielbiam je :) cykl o dziewicach - rewelacyjny :)

    OdpowiedzUsuń